poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Żeby nie było

..., że jest u nas tak kolorowo, opowiem Wam o godzeniu obowiązków młodej mamy i właścicielki niespełna rocznego szczeniaka. Początki były naprawdę trudne. Darek był ze mną po powrocie ze szpitala zaledwie dwa dni. Potem niestety musiał wrócić do pracy. Oznacza to, że z domu wychodzi przed 17.00 i wraca na drugi dzień koło 9.00. W tym czasie piesek powinien wyjść co najmniej dwa razy. I tu zaczęły się schody. Pies nauczony swojego rytmu nie przestawi się z dnia na dzień. Jeszcze pierwsze dwa tygodnie nie były najgorsze, bo maluch głównie spał. Nakarmiony, utulony spokojnie zasypiał w kołysce, a ja w tym czasie hyc! i już byłam z Funią pod oknem na spacerku, wsłuchana w odgłosy dochodzące z mieszkania (dodam, że mieszkamy na parterze:)). No ale im dalej w las...tym mniej śpimy w ciągu dnia. Dla Funi była to kompletna rewolucja. Wychodzenie na spacer dramatycznie nieregularne. Niektóre próby kończyły się po 20 sekundach, bo akurat Bąbel się obudził.
I tak któregoś pięknego dnia, nasza psina z nosem i przednimi łapami na parapecie zewnętrznym okna załatwiła swoją potrzebę na parapecie wewnętrznym. Ale to jeszcze nic. Kiedyś, akurat w czasie przygotowania do kąpieli naszego Dziubasa, zesikała mi się na nogę i kapcie. A totalnym apogeum była nocna pieska rewolucja żołądkowa. Raz z nią wyszłam, koło 2.00, ale o 3.30 skapitulowałam. Zamknęłam drzwi do pokoju. Rano okazało się, że na złość babci odmroziłam sobie uszy. Po przebudzeniu się poczułam jeden wielki okropny smród. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam podłogę w przedpokoju, a właściwie nie zobaczyłam. Oszczędzę Wam szczegółów.  Poranek był fatalny. Trzeba było ogarnąć ten bałagan, żeby dojść do kuchni i łazienki. Młody krzyczał wniebogłosy:"JEŚĆ, TERAZ, NIE ZARAZ!!!". No nic tylko usiąść i płakać. 
Dziś dalej kombinuję, żeby wilk był syty i owca cała. Jednak psina się dostosowała i trochę mi ułatwia życie. Śmieję się, że już ma pęcherz wyćwiczony. Rano czeka cierpliwie, aż Patryk zje. Czasem łypnie ślepiami na mnie z miną jakby chciała powiedzieć:"Co? teraz nie da rady? To może chociaż przyniosę sznura i się pobawimy?".


 Jest naprawdę kochana. A wieczorem, jak już Bobo ląduje w łóżeczku, Funia wychodzi spod naszego wyrka i już wie, że teraz jej kolej. Myślę, że z czasem nie będzie lepiej. Po prostu będziemy wychodzić na spacer w trójkę. Co zrobić?... Grunt, żeby Patryk i Funia zostali przyjaciółmi. 


PS. Darcio, jak to przeczyta, na pewno pomyśli sobie:"A nie mówiłem?". Buźka Robalu, i tak Cię kocham:)

1 komentarz:

Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Labels