wtorek, 4 marca 2014

Gdzie jest Ola, olala?

A no jest, jest i rodzicom nie daje o sobie zapomnieć ;). Ale od początku...
Po powrocie ze szpitala zamieszkała z nami Dorcia - czyli moja teściowa. Pomagała nam się odnaleźć w nowej sytuacji i przede wszystkim zajmowała Patrykiem. Ja byłam ciągle zajęta przewijaniem, usypianiem, noszeniem i nieustającym przykładaniem do cycka Oleńki. 

dowód nr I

dowód nr II

dowód nr III

Paciuszka zaistniałą sytuację znosił dość dobrze. Oczywiście zdarzało się i do dziś ma to miejsce, że, kiedy ja karmie Olę, on właśnie teraz ma coś ciekawego do pokazania u siebie w pokoju, albo musi natychmiast zjeść jabłko, które ja muszę obrać i pokroić, bo inaczej umrze z głodu. Dopóki była z nami mama - było całkiem nieźle. Już myśleliśmy, że trafił nam się taki sam mały aniołek, jakim był Patryk. Jakże się myliliśmy. Po dwóch tygodniach wystawiłam siebie na próbę. Na początku powoli, po jednym samotnym popołudniu z dwójką dzidzioli. Udawało się. Dzieci najedzone, umyte, w łózkach o ósmej wieczorem ułożone. No ale przyszedł ten wielki dzień - poniedziałek, który był zapowiedzią całego tygodnia długich popołudni i wieczorów "samotnej matki" z dwójką dzieci (dla przypomnienia - tata od 16.30 do 8.00 w pracy). No i się zaczęło. Mój stres, że nie podołam, Oli stres, bo mama w nerwach, Patryk w stresie - bo cała atmosfera w domu napięta. Efekt - wszyscy wyją łącznie z psem na czele. Telefon do przyjaciela - Dorci- przyjechała, pomogła. Kilka dni u nas, kilka dni Patryk u babci. 

dowód nr IV


No ale wiadomo- na dłuższą metę nie do przyjęcia. Babcia w końcu też skapitulowała. Ile można dźwigać 15-kilogramowego bąbla? Nie było wyjścia - Patryk wraca do żłobka. I tu znowu problem. Gdzie go zapisać? Do starego nie wróci - bo to totalna porażka. Prywatne za drogie. Do publicznego w styczniu nie ma szans się dostać. Na szczęście 5 minut autem od naszego domu powstał nowy żłobek prywatny z dopłatą miasta. Tylko 30 miejsc. Jedziemy, zapisujemy - udało się. 27 stycznia-wielki dzień. Patryk wraca do żłobka i do dzieci. Wreszcie, bo zdziczał nam totalnie przez te kilka miesięcy. Był ryk, wycie, płacz i zapieranie się rękoma i nogami. Po trzech dniach. Przeszło. Dziś leci do żłoba z uśmiechem na twarzy. 
Wszystkim ulżyło. Olcia się uspokoiła. Mama wsparła się literaturą fachową, bo 1,5 miesiąca małego kurczaka zmarnowane. 

dowód nr V
Język niemowląt - Tracy Hogg, Melinda Blau (E-book) - 0
Tak, tak - wydawałoby się doświadczona, drugie dziecko. A guzik prawda. Gdy trzeba ogarnąć samemu dwoje maluchów-cała wiedza idzie w las. Poza tym każde dziecię inne. Trzeba dużo słuchać i patrzeć, żeby się z bobasem dogadać i ze starszym nie pozabijać. Popołudnia mamy nadal "beztatowe", ale już spokojniejsze. Ola uśmiecha się do brata. Braciszek głaszcze, podaje smoka, a czasem nawet buźkę siostrzyczce wytrze. Co jakiś czas wytrwale podejmuje próby wciągnięcia siostry do zabawy.

dowód nr VI

Wspólne zdjęcia robimy z zaskoczenia lub na śpiocha.

dowód nr VII

 Generalnie ręce pełne roboty. Ale po trzech miesiącach nic tak mnie nie cieszy jak poniższy widok

Ciii, dzieci śpią:)



Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Labels