Zaraza się szerzy. Łajza opuściła młodego i w miarę wrócił do normy ze spaniem. Biedronka zmieniła żywiciela. Dopadła Olkę.
Właściwie to się tego spodziewaliśmy. Trudno w jednym mieszkaniu odseparować od siebie dwójkę małych szkrabów. No to zrobiliśmy sobie "ospa-party", co podobno ostatnio w modzie i czekaliśmy cierpliwie. Będzie czy nie będzie? Myśleliśmy, że w sumie to lepiej, żeby już mieć to za sobą. Młoda mała, będzie łatwiej smarować i nie będzie się drapać. No cóż. Z tym smarowaniem to różnie bywa. Wprawdzie nie płacze, nie ucieka (bo jeszcze nie umie), ale i tak jest trudno. Toż to dziecię jest tak ruchliwe, że smarowanie to istne celowanie w biegu nitką w oko igielne. Co gorsza próbuje łapać za patyczek nasączony fioletem. Jak się uda - cała mała łapka fioletowa. No nic. Dziś dopiero pierwszy dzień. Łajza atakuje ostro. Na wysyp ma 5 do 7 dni. Jak tak dalej pójdzie, pędzel ławkowiec idzie w ruch. Nie ma zmiłuj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz